mamprawodozieleni. Obsługiwane przez usługę Blogger.
piątek, 4 czerwca 2010

Kogo dziś obchodzi zachowanie bioróżnorodności ?



Relacja z happeningu zorganizowanego w Warszawie dnia 21maja 2010 roku.

Z prawdziwą nadzieją przyjęliśmy informację o wizycie w naszym mieście pana Ladislava Miko, dyrektora departamentu "Przyroda" w Dyrekcji Generalnej ds. Środowiska w Komisji Europejskiej, w ramach akcji promującej Bioróżnorodność. Akurat Warszawa jest takim miastem, w którym ochrona dzikich zwierząt i roślin pozostawia wiele do życzenia, a problemy wciąż narastają.

W ramach przygotowań organizacje warszawskie podpisały  petycję do pana Ladislava Miko.
Impreza miała mieć formę happeningu z malowaniem graffiti farbą ekologiczną. W zaproszeniu zapowiedziano także wystąpienia przedstawicieli urzędów centralnych związanych z ochroną środowiska.

Miejscem imprezy okazał się plac na świeżym powietrzu przed Złotymi Tarasami, gdzie ustawiono niewielką scenę z daszkiem. Stoi tam kilkadziesiąt stolików należących do dwóch restauracji (m.in. japońskiej). I całe szczęście ze tak jest, gdyż w przeciwnym razie, jak się okazało, przedstawiciel Komisji Europejskiej mówiłby sam do siebie. A tak - można było chociaż mieć wrażenie, że przypadkowi klienci restauracji to specjalnie zaproszeni goście. Nie można tutaj zapomnieć o grupie przybyłych vipów - bliżej nam nieznanych młodych gwiazdek polskiego showbiznesu, które cierpliwie prężyły się do zdjęć pojedynczo i grupowo z dala od centrum akcji. Osoby te, trzeba przyznać,  wzbudziły żywe i niewątpliwie największe zainteresowanie przybyłych kilku stacji telewizyjnych oraz fotoreporterów. Show ukradli jednak przedstawiciele lokalnych NGOs, którzy nie dosyć, że bez problemu i mimo oporów organizatorów sprytnie przekazali petycję panu dyrektorowi, to na dodatek okupowali przestrzeń przed sceną a restauracjami, trzymając transparenty z "okolicznościowymi" napisami typu "Stop z pogardą dla obywateli" czy "Betonowy waletz - STOP!". Staraliśmy się także jako oficjalnie zaproszeni goście zadać publicznie jakiekolwiek pytanie przybyłym przedstawicielom urzędów. Jednak jedyne osoby, którym w tym towarzystwie rzeczywiście leżało na sercu zachowanie bioróżnorodności zostały kompletnie zignorowane. Pierwszy raz byliśmy zaproszeni na prelekcję, na której publiczność nie miała prawa do jakiejkolwiek wypowiedzi i w której najwyraźniej miała jedynie pełnić rolę tła. Równie dobrze mogliśmy oglądać tą imprezę na YouTube. To tło zostało zresztą skorygowane i na oficjalnej stronie Unii Europejskiej w Polsce wycięto wszystkich ludzi trzymających transparenty (a z uwagi na ich liczbę nie było to łatwe zadanie).
Odpowiednią kompozycję kadrów w pewnej mierze zapewniła ochrona imprezy, która skopywała plansze z hasłami i chodziła krok w krok za przedstawicielami organizacji społecznych. Fikcja zastępuje rzeczywistość i  na zdjęciach opublikowanych na stronie Komisji Europejskiej przedstawiono zupełnie inną imprezę niż tę, na której byliśmy.

Organizacja happeningu w przestrzeni prywatnej utrudniała mieszkańcom Warszawy wyrażenie swojego wsparcia dla ochrony bioróżnorodności. Kiedy rzecznik RDOŚ w Warszawie przedstawiła przykłady trzech działań na terenie województwa mazowieckiego, dotyczących ochronę bioróżonorodności, przedstawiciele NGOs wołaniami dali do zrozumienia że trzy pozytywne akcje  to trochę za mało jak na województwo. Natychmiast zbliżył się strażnik, która zażądał uciszenia się, ale został zbity argumentem, iż na tym właśnie polega happening i niechętnie wycofał się. Ostatecznie po zakończeniu oficjalnej części "happeningu" udało się nam jednak porozmawiać z  panem Ladislavem Miko, który przyznał się, iż w jego żyłach p dziadku płynie także polska krew. Pan dyrektor okazał się osobą bardzo miłą i z ogromną klasą. Wysłuchał naszych opinii z uwagą i w skupieniu.

Powiedzieliśmy, iż polskie społeczeństwo doskonale wie, jak ważna jest bioróżnorodność, lecz jest bezradne wobec opieszałości i obojętności urzędów. To nie społeczeństwu potrzebna jest edukacja, lecz urzędnikom. Kiedy mówiliśmy, iż właśnie tego dnia pani prezydent Warszawy oskarżyła ekologów, iż to oni ponoszą winę za złe przygotowanie miasta do powodzi, w oczach pana Miko widać było szczery błysk zdziwienia. Wspomnieliśmy także o wycince Puszczy Białowieskiej prowadzonej w czasie okresu lęgowego ptaków.

Cała impreza szybko się skończyła, żeby nie rzec "została pośpiesznie odfajkowana". Organizatorzy zadbali i o kilkoro dzieci (które pojawiły się, odrysowały kredą kilka zwierzątek według szablonów  i znikły w odpowiednim momencie) i o nieznanego nam "przedstawiciela NGOs", który nawet mógł (!) się wypowiedzieć na scenie. Trudno dociec jakież to organizacje wybrały tego pana za swojego "przedstawiciela". Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.

Zamiast przedstawienia prawdziwej sytuacji i trudności w ochronie bioróżnorodności, zostaliśmy poczęstowani komercyjną imprezą, która równie dobrze mogła dotyczyć np. promocji firmy odzieżowej (wielu przypadkowych obserwatorów przy stolikach tak zresztą myślało).
W powodzi utonęło i w niepamięć odpłynęło to całe wyjątkowo dziwaczne i abstrakcyjne wydarzenie, które nie było ostatecznie relacjonowane chyba przez żadne informacyjne media.






Relacja:
Joanna Mazgajska i Beata Nowak

0 komentarze: