poniedziałek, 7 czerwca 2010
List Hanny Gill-Piątek do pana Marcina Wojdata, dyrektora Centrum Komunikacji Społecznej w Warszawie
Witam,
Hanna Gill-Piątek
współzałożycielka Stowarzyszenia "Chomiczówka Przeciw Degradacji",
współorganizatorka "Ogólnowarszawskiego Ruchu na Rzecz Obwodnicy Pozamiejskiej",
współtwórczyni Otwartego Forum Dostępu do Książki http://otwartabiblioteka.pl/,
członkini łódzkiego koła Krytyki Politycznej,
sekretarz Zarządu Krajowego i członkini Rady Krajowej w Partii Zieloni 2004.
Piszę do Pana w związku z wczorajszym wystąpieniem na konferencji pt. „Konsultacje społeczno-ekologiczne wokół inwestycji infrastrukturalnych”. To bardzo miłe, że Warszawa chwali się światu swoim otwarciem na dialog społeczny. Chciałabym jednak, żeby w miarę możliwości były to informacje pełne, a co za tym idzie - prawdziwe.
Owszem, powstały KDS-y, zakładka na stronie urzędu i nastąpiło pewne otwarcie na organizacje chcące współpracować z Urzędem. Nie mogę zaprzeczyć, iż w ostatnich latach Warszawa poczyniła kilka milowych kroków w otwarciu na dialog społeczny. Szkoda tylko, że jest to dialog dotyczący spraw oczywistych i niekontrowersyjnych jak wywóz śmieci czy poziom hałasu. Jednak w dziedzinie konfliktogennych inwestycji infrastrukturalnych, których przecież dotyczyła wczorajsza konferencja, głos mieszkańców i mieszkanek Warszawy nadal jest konsekwentnie pomijany.
Od ponad pięciu lat obserwuję, w jaki sposób władze Warszawy ignorują głos własnego społeczeństwa w licznych konfliktach. Rozbudowa Kompostowni Radiowo, budowa spalarni na Czajce, budowa tras szybkiego ruchu będących de facto jedynymi łącznikami tranzytowych autostrad przez gęsto zaludnione osiedla Ursynowa, Wawra, Wesołej, Bielan, Bemowa, Ursusa, Włoch czy Żoliborza oraz przez teren Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, ostatnio prywatyzacja i intensywna zabudowa części rezerwatu Jeziorka Czerniakowskiego, która stała się symbolem spolegliwości ratusza wobec coraz pazerniejszego zawłaszczania przez developerów wspólnych terenów zielonych - to jedne z czołowych przykładów, w których dialog społeczny nie nastąpił w ogóle albo stał się kompletną farsą.
Z mojego doświadczenia wynika, że społeczności szukające pomocy w teoretycznie wyznaczonych do tego jednostkach urzędu m. st. Warszawy są po prostu ignorowane. Stąd być może Pana dobre samopoczucie i przeświadczenie, że w dziedzinie konsultacji urząd robi wszystko jak trzeba. Nie jest to prawdą. Poszczególne biura, do których mieszkańcy kierują swoje uwagi w konfliktowych sprawach, w odpowiedziach posługują sie metodą faktów dokonanych (tak będzie, bo tak postanowiono) lub - częściej - nie udzielają odpowiedzi w ogóle. Przedstawiciele "trudniejszych" KDSów mają podobne doświadczenia, są traktowani jako niewygodny balast (pogadajcie sobie, my i tak zrobimy jak chcemy) lub po prostu ignorowani. Ostatecznie na bój z maluczkimi wysyła się ekspertów: architektów, drogowców, inżynierów środowiska, którzy legitymizują przemocowy dyskurs (o ile wcześniej nie uśpią publiczności).
Podejście do partycypacji społecznej bardzo dobrze ilustruje przykład, kiedy mieszkańcy i mieszkanki Warszawy na wczesnym etapie planowania wnosili uwagi do studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego w 2006 r. Nie przyjęto wtedy 272 prawidłowych formalnie uwag dotyczących lokalizacji tras ekspresowych uzasadniając, że są podobnej treści (sic!) [autorem tego zdania był M. Reksnis, Biuro Drogownictwa i Komunikacji]. Resztę uwag na ten temat do studium odrzucono motywując, że to inwestycja rządowa a nie miejska. Tymczasem na wielu spotkaniach urzędnicy GDDKiA jednoznacznie stwierdzali, że to miasto wyznacza konkretne rezerwy tras za pomocą studium i ma głos decydujący jeśli chodzi o infrastrukturę komunikacyjną na swoim terenie. Nagminną praktyką urzędników ratusza i urzędów dzielnic jest również pozorne informowanie o konsultacjach poprzez wywieszenie kartki formatu A5 w końcu korytarza urzędu lub umieszczenie niewielkiej notki w otchłaniach urzędowego bip-u. Formalnie spełnia się w ten sposób wymóg informowania o konsultacjach, faktycznie wyklucza się z procesów decyzyjnych potencjalnych trudnych interesariuszy.
Jako obywatelki i obywatele mamy prawo do realnego współdecydowania o kształcie swojego środowiska. Nie zastąpią go miłe pogaduszki o kolorze stołecznych klombów, sprzedawane potem jako osiągnięcia miasta na polu konsultacji społecznych. W wielu miejscach Warszawy toczą się prawdziwe konflikty, które wymagają realnej pomocy stołecznych władz. Proszę Pana o tę pomoc. Dysponuje Pan wiedzą i środkami, żeby wysłać tam mediatorów, zorganizować spotkania i okrągłe stoły. W Pana rękach leży szansa na odbudowanie zaufania społecznego w dzielnicach, gdzie konflikty zdegradowały sąsiedzkie więzi, poróżniły osiedla, zagroziły przyrodzie. Jest jeszcze szansa, żeby nadrobić to, co przez zaniechanie zniszczył OKiDS - szansę na prawdziwy, szczery dialog.
Owszem, powstały KDS-y, zakładka na stronie urzędu i nastąpiło pewne otwarcie na organizacje chcące współpracować z Urzędem. Nie mogę zaprzeczyć, iż w ostatnich latach Warszawa poczyniła kilka milowych kroków w otwarciu na dialog społeczny. Szkoda tylko, że jest to dialog dotyczący spraw oczywistych i niekontrowersyjnych jak wywóz śmieci czy poziom hałasu. Jednak w dziedzinie konfliktogennych inwestycji infrastrukturalnych, których przecież dotyczyła wczorajsza konferencja, głos mieszkańców i mieszkanek Warszawy nadal jest konsekwentnie pomijany.
Od ponad pięciu lat obserwuję, w jaki sposób władze Warszawy ignorują głos własnego społeczeństwa w licznych konfliktach. Rozbudowa Kompostowni Radiowo, budowa spalarni na Czajce, budowa tras szybkiego ruchu będących de facto jedynymi łącznikami tranzytowych autostrad przez gęsto zaludnione osiedla Ursynowa, Wawra, Wesołej, Bielan, Bemowa, Ursusa, Włoch czy Żoliborza oraz przez teren Mazowieckiego Parku Krajobrazowego, ostatnio prywatyzacja i intensywna zabudowa części rezerwatu Jeziorka Czerniakowskiego, która stała się symbolem spolegliwości ratusza wobec coraz pazerniejszego zawłaszczania przez developerów wspólnych terenów zielonych - to jedne z czołowych przykładów, w których dialog społeczny nie nastąpił w ogóle albo stał się kompletną farsą.
Z mojego doświadczenia wynika, że społeczności szukające pomocy w teoretycznie wyznaczonych do tego jednostkach urzędu m. st. Warszawy są po prostu ignorowane. Stąd być może Pana dobre samopoczucie i przeświadczenie, że w dziedzinie konsultacji urząd robi wszystko jak trzeba. Nie jest to prawdą. Poszczególne biura, do których mieszkańcy kierują swoje uwagi w konfliktowych sprawach, w odpowiedziach posługują sie metodą faktów dokonanych (tak będzie, bo tak postanowiono) lub - częściej - nie udzielają odpowiedzi w ogóle. Przedstawiciele "trudniejszych" KDSów mają podobne doświadczenia, są traktowani jako niewygodny balast (pogadajcie sobie, my i tak zrobimy jak chcemy) lub po prostu ignorowani. Ostatecznie na bój z maluczkimi wysyła się ekspertów: architektów, drogowców, inżynierów środowiska, którzy legitymizują przemocowy dyskurs (o ile wcześniej nie uśpią publiczności).
Podejście do partycypacji społecznej bardzo dobrze ilustruje przykład, kiedy mieszkańcy i mieszkanki Warszawy na wczesnym etapie planowania wnosili uwagi do studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego w 2006 r. Nie przyjęto wtedy 272 prawidłowych formalnie uwag dotyczących lokalizacji tras ekspresowych uzasadniając, że są podobnej treści (sic!) [autorem tego zdania był M. Reksnis, Biuro Drogownictwa i Komunikacji]. Resztę uwag na ten temat do studium odrzucono motywując, że to inwestycja rządowa a nie miejska. Tymczasem na wielu spotkaniach urzędnicy GDDKiA jednoznacznie stwierdzali, że to miasto wyznacza konkretne rezerwy tras za pomocą studium i ma głos decydujący jeśli chodzi o infrastrukturę komunikacyjną na swoim terenie. Nagminną praktyką urzędników ratusza i urzędów dzielnic jest również pozorne informowanie o konsultacjach poprzez wywieszenie kartki formatu A5 w końcu korytarza urzędu lub umieszczenie niewielkiej notki w otchłaniach urzędowego bip-u. Formalnie spełnia się w ten sposób wymóg informowania o konsultacjach, faktycznie wyklucza się z procesów decyzyjnych potencjalnych trudnych interesariuszy.
Jako obywatelki i obywatele mamy prawo do realnego współdecydowania o kształcie swojego środowiska. Nie zastąpią go miłe pogaduszki o kolorze stołecznych klombów, sprzedawane potem jako osiągnięcia miasta na polu konsultacji społecznych. W wielu miejscach Warszawy toczą się prawdziwe konflikty, które wymagają realnej pomocy stołecznych władz. Proszę Pana o tę pomoc. Dysponuje Pan wiedzą i środkami, żeby wysłać tam mediatorów, zorganizować spotkania i okrągłe stoły. W Pana rękach leży szansa na odbudowanie zaufania społecznego w dzielnicach, gdzie konflikty zdegradowały sąsiedzkie więzi, poróżniły osiedla, zagroziły przyrodzie. Jest jeszcze szansa, żeby nadrobić to, co przez zaniechanie zniszczył OKiDS - szansę na prawdziwy, szczery dialog.
Hanna Gill-Piątek
współzałożycielka Stowarzyszenia "Chomiczówka Przeciw Degradacji",
współorganizatorka "Ogólnowarszawskiego Ruchu na Rzecz Obwodnicy Pozamiejskiej",
współtwórczyni Otwartego Forum Dostępu do Książki http://otwartabiblioteka.pl/,
członkini łódzkiego koła Krytyki Politycznej,
sekretarz Zarządu Krajowego i członkini Rady Krajowej w Partii Zieloni 2004.
0 komentarze:
Prześlij komentarz